„Nie dostrzega się powagi problemu. Polska młodzież jest na drugim miejscu w Europie w statystyce samobójstw dokonanych. To jest problem narastający. 30 proc. młodych ludzi wymaga opieki psychiatrycznej bądź psychologicznej. Jeżeli przeliczymy to na liczbę młodzieży do 20. roku życia - to są miliony” – mówił w RRMF FM wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie prof. Janusz Heitzman. Cała rozmowa - klik .
10 przyczyn depresji dzieci i młodzieży według W. Eichelbergera ( Źródło: Miasto Dzieci Pl).
Psychiatrzy i psycholodzy a w ślad za nimi media alarmują opinię publiczną fatalnym stanem polskiej dziecięcej psychiatrii. Stan ten rzeczywiście jest fatalny i powinien być jak najszybciej poprawiony, aby ratować dzieci, które już na depresję zapadły - czytamy.
- Niestety wiedza o tym, że nawet najlepiej zorganizowana i szeroko dostępna psychiatria dziecięca epidemii depresji i samobójstw wśród polskich dzieci i nastolatków nie powstrzyma, w świadomości społecznej prawie nie istnieje. A nie powstrzyma bo, depresja jako taka – a szczególnie ta dziecięca – ma najczęściej charakter psychogenny, czyli spowodowana jest realnymi przyczynami zewnętrznymi, których suma przeciąża zdolności adaptacyjne psychiki dziecka. W takim wypadku interwencję psychiatryczną porównać można do podawania tlenu ludziom, którzy nie są w stanie wystarczająco dotlenić mózgu, bo na co dzień oddychają powietrzem zatrutym smogiem. Podawanie tlenu niewątpliwie uratuje im życie – ale niestety tylko na krótką metę, bo gdy wyjdą ze szpitala i tak nadal będą oddychać smogiem. Więc aby trwale rozwiązać problem trzeba przede wszystkim zająć się redukcją smogu. Podobnie jest z depresją wśród dzieci i młodzieży, więc czas najwyższy zacząć się zajmować usuwaniem istotnych przyczyn tego dramatycznego zjawiska a nie jedynie troską o jakość leczenia jego skutków.
- Poniżej kilka moich refleksji na ten temat podanych w możliwie zwięzłej formie.
Oczywiście depresja u dzieci i nastolatków nie bierze się z jakiejś jednej, izolowanej przyczyny. Doliczyłem się 10-ciu – moim zdaniem najistotniejszych – przyczyn tego dramatycznego zjawiska:
1. Opresyjny i anachroniczny system szkolny
Dzieci i nastolatki zdają sobie sprawę, a w najgorszym razie przeczuwają, że szkoła jako instytucja, (uwaga: mowa przede wszystkim o szkołach państwowych) filozoficznie, organizacyjnie a także treściowo utknęła gdzieś w XIX wieku lub w początkach XX-tego i żyje własnym odrealnionym niby-życiem na dalekich peryferiach współczesnej wiedzy o świecie, współczesnej technologii, nowoczesnego myślenia, współczesnych sporów światopoglądowych, historycznych i filozoficznych. Krótko mówiąc szkoła pełni obecnie rolę skansenu czy muzeum fragmentów historii myśli ludzkiej, które trzeba bezmyślnie wkuć na pamięć.
Co gorsza, fragmenty te są skwapliwie dobierane przez aktualnie rządzących polityków zainteresowanych przede wszystkim wychowaniem młodych w duchu wyznawanej przez nich ideologii czy doktryny – czyli w istocie zainteresowanych indoktrynacją młodych na modłę przyszłego elektoratu. W sumie, z punktu widzenia przygotowania do życia we współczesnym rozpędzonym i złożonym świecie, wymagającym ogromnej elastyczności, kreatywności, szybkości myślenia oraz zdolności do angażowania wiedzy w konkretne, praktyczne przedsięwzięcia, szkoła jest z perspektywy nastolatka pożałowania godną stratą czasu i energii, a jej przydatność często ogranicza się do roli kosztownej przechowalni dzieci tych rodziców, którzy w pocie czoła pracują na rzecz wzrostu PKB. W tej sytuacji Internet jest dla młodych jedynym ratunkiem i oknem na realny świat.
2. Deficyt otwartego, szczerego i wolnego od presji kontaktu z przepracowanymi i przemęczonymi lub/i uzależnionymi od czegoś rodzicami.
3. Deficyt bezpośrednich, przyjacielskich, kooperacyjnych, wolnych od presji, współzawodnictwa, lansu i ryzyka hejtu, kontaktów z rówieśnikami.
4. Deficyt ruchu w czasie pobytu w szkole w połączeniu z silnym stresem szkolnym i złą jakością powietrza w klasach. Czyli za mało okazji do odreagowania napięcia stresowego ruchem (zakaz biegania a nawet szybkiego chodzenia na przerwach, zakaz wychodzenia z budynku). Za mało lekcji WF.
5. Deficyt energii życiowej spowodowany nadmiarem zadań i pracy, brakiem czasu wolnego, złym powietrzem, złą dietą, bezruchem w czasie wolnym, zbyt późnym chodzeniem spać itd.
6. Deficyt rekreacyjnego kontaktu z przyrodą.
7. Chciwość, hipokryzja, agresja i bezradność dorosłych. Deficyt autorytetów, światłych przywódców i pozytywnych wzorców osobowych. W sumie: utrata zaufania i wiary w dorosłych.
8. Rozczarowanie pieniądzem i konsumpcją jako źródłem sensu i treści życia.
9. Kumulacja poczucia zagrożenia spowodowanego – zafałszowanym przez popularne media i część polityków – obrazem świata jako teatru terroru, morderstw, gwałtów, przemocy, perwersji, wojen i katastrof , plus realna groźba katastrofy klimatycznej.
10. Brak zachęcającego, optymistycznego wyobrażenia przyszłości i wzorca dorosłości.
Tak więc współczesne dzieci i nastolatki mają zapewne więcej powodów do smutku i niepokoju niż poprzednie pokolenia nastolatków żyjące na tej planecie – i stąd ich wycofanie, ucieczki w świat wirtualny, agresja i w końcu depresja i samobójstwo. Popatrzmy prawdzie w oczy. Młodzi zachowują się adekwatnie do sytuacji w jakiej żyją. Z punktu widzenia młodych dorośli zarówno w skali lokalnej jak i w skali świata zachowują się jak patologiczna, niewydolna, uzależniona rodzina. A w takiej rodzinie nie chce się żyć. Można się albo zbuntować i udać się na asocjalny margines albo zapaść się w depresję lub niebyt. Na dłuższą metę przychodnie, szpitale i psychotropy nic na to nie pomogą. Pomóc może tylko radykalna zmienia sytuacji życiowej dzieci i oczywiście zmiana zachowania i postaw dorosłych.
To wprawdzie długi proces, ale trzeba go świadomie i odpowiedzialnie rozpocząć. Pod ręką mamy dobry przykład takiego myślenie i działania. Jest nim Finlandia.
Co w międzyczasie – na cito – warto i trzeba robić? Jak pomóc? Jak zapobiegać depresji u dzieci?
- Przede wszystkim smutkowi i rozpaczy młodych nie wolno się dziwić, a tym bardziej ironizować czy wyśmiewać – na zasadzie: O co ty się martwisz? O co ci chodzi? Przecież nie jest tak źle. W głowie Ci się chyba przewróciło itd.
W zamian trzeba z dziećmi zacząć szczerze, rzetelnie i spokojnie rozmawiać: o szkole, o domu, o życiu, o świecie w tym także o groźnych zjawiskach klimatycznych i cywilizacyjnych. Pytać i słuchać. Wykazywać zrozumienie dla sytuacji i wrażliwości dzieci, pamiętając, że dzieci są szczególnie czułymi uczestnikami i obserwatorami życia, które przyszło im żyć. Dlatego dzieci mocniej niż dorośli reagują na sytuacje, które im szkodzą, przeciążają je i z którymi się nie zgadzają bo kłócą się z ich instynktem dobra, współodczuwania i przyzwoitości.
Rozmawiając szczerze i poważnie z dziećmi, zyskujemy zarazem okazję by przyjrzeć się własnemu życiu, własnym potrzebom, uczuciom i frustracjom. Może to być też dla dorosłych trudna okoliczność ujawniająca ich własny smutek, zwątpienie i bezradność. W końcu zasięg depresji wśród dorosłych jest analogiczny do tego wśród dzieci i nastolatków – około 20-30 procent.
- Jako rodzice i opiekunowie nie bójmy się przyznawać przed dziećmi do tego, że nam dorosłym też bywa ciężko i smutno.
Dzięki temu złapiemy lepszy kontakt z naszym dzieckiem a dziecko przestanie się czuć nieadekwatnym, samotnym kłopotem. Rodzic rozpędzony na swojej drodze do stereotypowego sukcesu, zawsze zajęty, napięty i zmęczony, nie będzie w stanie złapać kontaktu ze smutnym dzieckiem. Mało tego: smutne dziecko będzie go wkurzać jako jeszcze jedna, nieoczekiwana przeszkoda na jego i tak bardzo wymagającej życiowej ścieżce. Wtedy łatwo możemy jeszcze bardziej oddalić się od naszego dziecka wygłaszając do niego nieszczere motywacyjne mowy i usiłując zarazić go naszym maniakalnym, udawanym optymizmem.
- Warto się przy tym poważnie pochylić nad pytaniem: Czy nasze dziecko nie jest po prostu smutne – i nie nazywać pochopnie jego stanu depresją.
Smutek z reguły ma jakieś wyraźne uzasadnienie, jest z czymś związany, z jakąś konkretną sytuacją, konkretnym wątkiem życia młodego człowieka. O smutku da się rozmawiać. Bo nie rozlewa jak depresja szeroko i bezrefleksyjnie na wszystkie aspekty i wymiary życia, sprawiając, że wszystko ma jednolity czarny kolor, wygląda tak samo tragicznie i nie ma żadnego sensu.
- Rozmowa o przyczynach, uczuciach, myślach, planach czy marzeniach – z punktu widzenia osoby cierpiącej na depresję – też nie ma najmniejszego sensu.
Także dlatego, że jest ona przekonana, iż nikt nie będzie w stanie jej zrozumieć. To co możemy i powinniśmy wtedy zrobić to odciążyć dziecko z nadmiaru pracy i stresu: przenieść do innej szkoły lub do edukacji domowej, dać mu wolne, pozwolić zawalić klasę itp. (cóż znaczy zawalenia klasy w perspektywie ryzyka utraty życia)...
Polecamy cały artykuł - KLIK
Autor: Wojciech Eichelberger, Żródło Miato Dzieci